Zreasumujmy wyparte: wszystko, czego mogliśmy się obawiać, już tu jest, tylko jeszcze nierównomiernie rozłożone. Arktyka topnieje, Syberia płonie, w Polsce ponownie ogłoszono suszę; trwa wymieranie gatunków i powszechna destabilizacja ekosystemów. Tymczasem rozpędzony do absurdu globalny system nie ustaje w nowotworzeniu sposobów pomnażania nadwyżki kapitałowej kosztem rabunkowo eksploatowanych zasobów naturalnych oraz totalitarnej ekonomicznej kolonizacji czasoprzestrzeni ludzkiego życia, dotyczącej wszystkich poza wąską grupą najbardziej uprzywilejowanych. Narastający konflikt między światowymi mocarstwami prowadzi do coraz wyraźniejszych naprężeń w strefach zgniotu i nie wiadomo, czy wojna dopiero wybuchnie, czy może już trwa. Póki co wciąż jeszcze można udawać, że pęknięcia na przedniej szybie to odległe od siebie odpryski i podtrzymywać ułudę sprawczości segregując śmieci i wymieniając plastikowe słomki na papierowe — ale zastępcze lęki zawsze są kołdrą zbyt krótką na spokojny sen. Pod skórą igra chłód.
Ostatnim wytchnieniem w tej sytuacji pozostają tymczasowe strefy autonomiczne: miejsca i chwile wypełnione tym, co bezwartościowe, ale też bezcenne. A z nich wszystkich największa jest muzyka, która wbrew faryzejskim przesądom stawia tylko jedno wymaganie: wystarczy rozluźnić chwyt, którym kurczowo trzymamy się tego świata, aby powoli unieść się w kierunku pulsującego światła, którego nie widać, znajduje się bowiem poza wszelką fizyką, w przestrzeni bez słów. A teraz zamknij oczy i wyobraź sobie, że w lipcu o północy jesteś na Kaszubach w otwartej stodole; deszcz padał przed chwilą i za chwilę spadnie, powietrze wciąż jest go pełne (a niebo zaskakująco pełne jest gwiazd). Ludzie, którzy tu są, są tutaj bez reszty. Zespół spotkał się po raz pierwszy przed chwilą i prawdopodobnie już nigdy więcej nie spotka się w tym samym składzie. Nie ma nut, jest czujność. Nie ma piosenek, jest energia, która kłębi się i swobodnie przepływa. Kimkolwiek jesteś i cokolwiek robisz — grasz, tańczysz, czy leżysz z zamkniętymi oczami — współtworzysz tę energię; a ona wraca i przenika ciebie, i porywa, i rozmywa w sobie; i znikasz; i właśnie wtedy naprawdę jesteś. I chwila trwa. Niech trwa.
(Zespół 7faz wystąpił w składzie: …)
credits
released August 4, 2019
Bogumił Grala - harmonijka
Jowita Cieślikiewicz - piano, synths
Jan Nawacki - kongi
Piotr Czerski - gitara
Jarosław Lipszyc - gitara
Artur Bieszke - gitara
Sebastian 'Strychu' Strycharczuk - perkusja
Ewa Szwajlik - śpiew
Karol Schwarz - gitara basowa, głos
7faz G w tle
nagranie: Naguch
miks, produkcja: Karol Schwarz
tekst opisu: Piotr Czerski
photo: Wiola Leszczyńska
Winter McQuinn mixes soft rock and psychedelic folk for a sound reminiscent of classic pop purveyors like Cut Worms and the Lemon Twigs. Bandcamp New & Notable Apr 16, 2024
Sharp interplay, kaleidoscopic influences, and verdant textures push the Chicago band's instrumental boogie to transcendent new heights. Bandcamp New & Notable Mar 17, 2024
A sleek take on paisley pop and 60s-by-way-of-the-80s garage rock from this Detroit three-piece, equal parts fuzz and sparkly sugar. Bandcamp New & Notable Jan 16, 2024